wycieczka rowerowa
Dystans całkowity: | 69543.95 km (w terenie 2851.00 km; 4.10%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 1174 |
Średnio na aktywność: | 59.24 km |
Więcej statystyk |
Do Biskupic
-
DST
61.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś Krzysiek brał udział w biatlonie w Biskupicach. Wybrałam się również, żeby porobić mu zdjęcia, jednak dość późno, gdyż zadzwonił koło jedenastej. Zanim dojechałam było po zawodach. Zresztą mój aparat wciąż szwankuje. Zdjęcia robiłam bez podglądu. Podejrzewam, że przyczyna ma jakiś związek z wilgotnością powietrza, gdyż w domu aparat zachowuje się normalnie.
Zdążyłam do Biskupic na ognisko i dekorację zwycięzców.
W drodze powrotnej zajrzałam jeszcze na pół godzinki w Góry Towarne.
Kategoria wycieczka rowerowa
Do Nowej Brzeźnicy
-
DST
77.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Krzysiek miał tam sprawę do załatwienia, ja pojechałam dla towarzystwa. Po drodze przeszukiwaliśmy duże zgrupowanie bunkrów poniemieckich w pobliżu Wólki Prusickiej.
Mnie bardziej ciekawiły rośliny.
W pierwszej chwili myślałam, że to rozwalone gniazdo os. Nie, to wielka purchawka, a w niej nasionka mniszka. Ciekawe, czy się przyjmą?
Znalazłam też trochę maślaków.
Było i trochę pecha. Pękła mi opona i poszła dętka. Krzysiek uporał się z tym, choć nie było łatwo, bo dętka zwulkanizowała się z oponą. Dzięki! Jednak opony trzeba powymieniać. Mam też kłopot z aparatem - wyświetlacz nie pokazuje obrazu. Właściwie pokazuje, lecz prawie czarny, niewiele można się na nim dopatrzyć.
Kategoria wycieczka rowerowa
Czerwona zieleń
-
DST
61.00km
-
Teren
30.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Również żółta, ruda, brązowa,
gdzieniegdzie nawet jeszcze zielona. Aż oczy się męczą od nadmiaru barw, a gdyby tak było zawsze?
Już zaczynam tęsknić za pierwszymi wiosennymi listkami.
Dziś z Grześkiem po lasach w okolicy Kocina, Wólki Prusickiej, Łobodna. Ciąg dalszy ciepłej, pogodnej jesieni.
Kategoria wycieczka rowerowa
Super warun
-
DST
49.00km
-
Teren
30.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
W czwartek Grzesiek zadzwonił z propozycją wyjazdu pod Kraków na sobotę. Prognozy pogody wspaniałe, jak tu nie skorzystać.
Pojechaliśmy do Sąspowa samochodem i rowerami najpierw pod Pieskową Skałę, potem rozdzieliliśmy się i każde z nas realizowało swój program. Ja pojechałam bez planu, gdzie oczy poniosą.
Najpierw w Dolinę Prądnika, póki jeszcze nie zaleją jej tłumy turystów. Poranne mgły zalegały nad łąkami.
Wdrapałam się na taras widokowy, z którego można popatrzeć na Ojców z góry i dowiedzieć się, co jak się nazywa.
Stawy hodowlane.
Ciekawy budynek. To Jonaszówka?
Pokręciłam się jeszcze tu i ówdzie i ruszyłam w stronę Doliny Kluczwody.
Na polanie biwak grupy młodych rowerzystów.
Wody tu nie brak, ani błota, lecz może trochę mniej niż zazwyczaj.
Dużo tu ciekawych skał i jaskiń. To prawdopodobnie Guckowa Baszta. Trzeba będzie kiedyś przyjechać na dłużej.
Z Doliny Kluczwody ruszyłam w stronę Bramy Bolechowickiej. Pod zadaszeniem na punkcie widokowym zjadłam kanapki i ruszyłam dalej.
Wjechałam na nieznane mi dotąd szlaki, kierując się "na nosa" w stronę Doliny Będkowskiej.
W pewnym momencie ścieżka się skończyła, na stromym zboczu wąwozu. Jakoś rower sprowadziłam. Niestety, okazało się, że to już końcówka Doliny Będkowskiej. Nie było sensu wracać się, więc udałam się w okolice Zawyjrzału, zwiedzić pobliskie skałki.
To Skała Grodzisko, kiedyś uznawana za najwyższe miejsce na Jurze.
Najwyższa, czy nie, jest tu trochę ładnych ostańców.
Trzeba było już zbierać się do samochodu. Po drodze do Sąspowa jeszcze na chwilę zatrzymała mnie uliczka ptasich domków. Ciekawe, czy są zamieszkane?
Kategoria wycieczka rowerowa
Dzieżka pomarańczowa
-
DST
67.00km
-
Teren
20.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
W nocy trochę popadało. Ponieważ wczorajsze grzybobranie było bardzo miłe, choć niezbyt obfite, nabraliśmy ochoty na ciąg dalszy.
Tym razem pojechaliśmy z Krzyśkiem do Zaborza, w okolice piaskowni.
Na obrzeżach piaskowni niezwykle jaskrawe grzybki. To dzieżka pomarańczowa, grzyb jadalny, choć rzadko spożywany.
Ja też zostawiłam je tam, gdzie były. Niech rosną i zdobią las.
Nasze zdobycze znów okazały się niezbyt liczne lecz są - suszą się na kaloryferze i pachną :)
Kategoria wycieczka rowerowa
Jurajski Orzeł
-
DST
47.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś w planach zawody Krzyśka w Olsztynie, a przed nimi trochę kręcenia pedałami i trochę zbierania grzybów.
Rower czeka, ja szukam kozaków.
Może wiele grzybów nie znalazłam, ale jak miło było chodzić wśród tych brzózek :) Zresztą coś tam się uzbierało...
O 16 rozpoczynają się zawody NW. Jak Krzarze poszło, można przeczytać u niego na blogu. Co rzadko się zdarza wpis zrobił szybciej niż ja (kolejna życiówka ;)
Kategoria wycieczka rowerowa
Do lasu po spokój
-
DST
44.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
W pracy mam bardzo trudny, nerwowy okres, trzeba było więc skorzystać z pięknej pogody i pojechać do bylegdzie, żeby się odstresować.
Wybrałam się z Krzyśkiem, który jest zapalonym grzybiarzem, więc wycieczka przebiegała, a może raczej przystawała, przy różnych obiecujących zagajnikach.
Mnie zbieranie grzybów nie wychodzi tak dobrze jak jemu lecz lubię chodzić po lesie i szukać.
Na koniec wdrapaliśmy się na jedną z wielu hałd kopalnianych, które znajdują się w okolicy. Widoki z niej ciekawe, jednak poprzesłaniane drzewami, na zdjęciach trudno je ukazać, poprzestanę więc na fotce z jesiennymi liśćmi.
Kategoria wycieczka rowerowa
Pora na muchomora
-
DST
37.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tym razem pomysł wycieczki wyszedł od Krzyśka. Otóż wyszukał on na mapie jaskinię w okolicach Mstowa. Nazwa ładna: Jaskinia za Kaflarnią, położenie też zachęcające, no i obok wapiennik oraz skałki. Warto było to odszukać.
Po drodze trochę marudziliśmy...
a to w kamieniołomie, gdzie piękna pogoda i znakomita widoczność zachęcała do oglądania rozległych widoków
...a to w lesie, gdyż nocny deszcz sprawił, że wreszcie pojawiły się grzyby
co prawda najwięcej było takich jak na zdjęciu lecz tych nie nakrapianych też trochę udało się nazbierać.
W końcu dotarliśmy na górę Stróżnicę i rozpoczęliśmy poszukiwania naszej jaskini.
Wapiennik odnaleźliśmy szybko.
Z krwistoczerwoną paszczą.
Gorzej z jaskinią. Kręciliśmy się po wzgórzu ze dwie godziny co najmniej.
Dopiero, kiedy zrezygnowani wracaliśmy już do rowerów, Krzysiek znalazł zasypany ziemią i kawałkami styropianu otwór. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie Jaskinia za Kaflarnią. Czemu jednak otwór zasypany?
Wieczorem jeszcze wsiadłam na rower i pojechałam do Krzyśka, gdyż trzeba było udusić i pożreć naszą zdobycz (tę bez kropek).
Kategoria wycieczka rowerowa
Niezwykły świat rosiczek
-
DST
65.00km
-
Teren
15.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wybrałam się do Kamyka, gdzie rozpoczynała się wycieczka z LGD "Zielony Wierzchołek Śląska". Organizatorzy po raz kolejny dowiedli, że potrafią pokazać coś nowego nawet tym osobom, które jeżdżą od lat i dobrze znają okolice Częstochowy.
Dla mnie czymś nowym było śródleśne uroczysko z grupą stawów hodowlanych.
W parku przyklasztornym w Kopcu co prawda byłam nie raz. Tym razem jednak jeden z księży salezjanów opowiadał nam o historii tego miejsca.
Teraz dopiero zrozumiałam ciekawe ukształtowanie terenu- otóż kiedyś był tu zamek z fosą, z wałami obronnymi...
Jednak największe wrażenie wywarło na mnie torfowisko w Dolinie Kocinki, gdzie po raz pierwszy w życiu mogłam obejrzeć rosiczki w naturalnych warunkach. Egzemplarze, które tam dostrzegłam były bardzo drobniutkie lecz o fascynującej urodzie.
Nie wiem, czy ta roślinka jest stulona, gdyż złapała owada, czy może po prostu więdnie z nastaniem jesieni. Będę tu zaglądała częściej.
Jest tu wygodny pomost, owady nie dokuczają zbytnio, nawet udało mi się skosztować trochę żurawin :)
Na koniec trafiliśmy na Folwark Consonni gdzie gospodarz uraczył nas interesującą opowieścią o swojej firmie i idei slow food oraz pysznym posiłkiem. W tym miejscu warto dodać, że było nas ponad sto osób :)
Kategoria wycieczka rowerowa
Brak zdecydowania
-
DST
53.00km
-
Teren
10.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Będzie padało? Raczej tak, może jednak uda się ominąć mocniejsze opady?
A może nie będzie padało? Jechać, nie jechać? Tak się miotałam od wczoraj aż się zamotałam i rano nie mogłam zebrać się na czas. Wyjechałam z niejasnym planem, że może uda mi się dogonić grupę (KKTA) w Kaletach lub w Tarnowskich Górach. Gdy dojechałam do Starczy powiedziałam sobie... dość, to nie ma sensu. Zimno, mokro i do domu coraz dalej. Zawróciłam do Hutek i stwierdziłam, że skoro już tu jestem to warto wjechać w las, bo lasy piękne w okolicy, a w międzyczasie może padać przestanie.
W lesie rzeczywiście jakby bardziej sucho. Warto sprawdzić, czy grzyby rosną.
Rosną, pewnie, że tak. Zwłaszcza te czerwone.
Liście też się czerwienią, kolorowo się robi. Pochodziłam trochę po lesie - buty przemokły. Jednak wracam. Po południu może być ładnie lecz już zdążyłam się wyziębić.
W domu poczułam gorąco, dreszcze, wzięłam więc dwie aspiryny i do łóżka.
Przespałam kilka godzin, teraz wstałam i znów mam dylemat: jechać jutro czy nie jechać?
Kategoria wycieczka rowerowa