Lipiec, 2012
Dystans całkowity: | 890.00 km (w terenie 50.00 km; 5.62%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 59.33 km |
Więcej statystyk |
Powrót z Kacwina
-
DST
41.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jadę do Nowego Targu przez Łopusznę. Zatrzymuję się, żeby obejrzeć zespół dworski i kościół.
Dwór oglądam tylko z zewnątrz. I tak robi wrażenie.
Kościół wewnątrz piękny i z charakterem.
W Nowym Targu chciałam obejrzeć rynek, lecz jest w przebudowie. Ruch straszny, odechciało mi się zwiedzać. Zjadłam obiad i na pociąg. Następna przerwa w Krakowie. Tu trochę pojeździłam po Starym Mieście i wypiłam piwo w towarzystwie barana-muzykanta. Koniec wycieczki odtrąbiony.
Kategoria wycieczka rowerowa
Kacwin - dzień dziewiąty
-
DST
43.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ciemne chmury w miejscu, gdzie powinny być Tatry nie wróżą nic dobrego.
Z rana pokręciłam trochę po Kacwinie, sfotografowałam wodospady na Kacwince, potem skierowałam się nad zalew.
Gdy dojechałam do jeziora deszcz już padał. Zjadłam lody, pomarudziłam i wybrałam się na zamek, którego jeszcze w środku nie zwiedzałam.
Rozpadało się nieźle.
Kto spał w tym łożu? Właściciele zamku się zmieniali, a może mebel trafił do ekspozycji z innego miejsca?
Tu przynajmniej widno, można się przyjrzeć eksponatom.
Lochy z obowiązkowym duchem.
Spojrzenie z góry na dziedziniec.
Widok na zaporę.
No i w międzyczasie się rozpogodziło. Jadę przez zaporę do Sromowic. Tam zostawię na dole rower i wybiorę się czerwonym szlakiem na przełęcz Trzy Kopce.
Szlak błotnisty, ślisko. Przez całą drogę wzwyż nie spotkałam ani jednej osoby.
Spokój, las, góry.
Wracam do Kacwina. Tam, gdzie powinny być Tatry znów szare chmury.
Kategoria wycieczka rowerowa
Kacwin - dzień ósmy
-
DST
56.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś ruszam na Sokolicę.
W Sromowcach Niżnych oglądam kościół drewniany.
I znów Drogą Pienińską do promu.
Prom przewiezie mnie na sam początek szlaku wiodącego na szczyt Sokolicy.
Schody, schody, schody i to już szczyt.
Można z góry popatrzeć na Dunajec.
Gdy zeszłam w dół i rozpoczęłam powrotną drogę rozpętała się burza z ulewnym deszczem. Przeczekałam pod daszkiem.
Znów tęcza pod koniec dnia. Potem przejażdżka na ciepły posiłek do Hajduka.
Kategoria wycieczka rowerowa
Kacwin - dzień siódmy
-
DST
39.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kierunek Trzy Korony. Tym razem dojechałam drugim brzegiem Dunajca. Tyż piknie.
Rower zostawiam przy schronisku PTTK i idę na szlak.
Wąwóz Sobczański bardzo ładny.
Upał dokucza. Tunel roślinny daje miłą ochłodę.
Przed kasą z biletami wstępu na taras widokowy olbrzymia kolejka. Postałam dwadzieścia minut i straciłam cierpliwość. Poszłam dalej, na Górę Zamkową.
Tu już tłumów nie było.
Może nie tak piękne widoki ze szczytu, ale ciekawe ruiny zamku Pieniny.
Wracam nieco inną trasą. Po drodze piękne polany.
Łąki pełne kwiatów. Nie byłabym sobą gdybym nie dorzuciła garści zdjęć:
Na koniec kolorowe grzybki znad strumyka:
Kategoria wycieczka rowerowa
Kacwin - dzień szósty
-
DST
79.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przed wyjazdem dostałam wiadomość od Alistar. Polecała mi zwiedzanie trzech miejsc. Dziś pora na dwa z nich: Rezerwat Białej Wody i Wąwóz Homole.
W nocy znów lało. Rano góry parowały.
Jechałam znów wzdłuż przełomu Dunajca. W głębokim cieniu było chłodno, choć dzień zapowiadał się upalny.
Rezerwat Białej Wody odnalazłam bez trudu.
Strumień, mostki, nastrojowe wierzby,
skałki, piękne modrzewie,
trochę słońca, trochę cienia, spokojna, wygodna droga - uroczo.
Przegapiłam miejsce, gdzie kończy się rezerwat i zapędziłam się na męczący podjazd. Po jakimś czasie zorientowałam się, że coś jest nie tak, brnęłam jednak dalej, ciekawa, gdzie droga mnie doprowadzi.
Zatrzymał mnie dopiero widok błotnistej drogi, rozjeżdżonej przez ciężki sprzęt. Zarządziłam odwrót.
Pora na Wąwóz Homole. Po schodach jeździć nie umiem ;) rower zostawiłam więc na dole i ruszyłam z buta.
Zupełnie inny charakter niż w poprzednim rezerwacie. Urwiste zbocza, dość stromo, bez poręczy i schodów nie byłoby łatwo.
Alistar dzięki! Twoje rady były strzałem w dziesiątkę :)
W drodze powrotnej znów Szczawnica. Jadę spokojną trasą Nad Grajcarkiem.
I znów ten cudny Dunajec. Strome zbocza jedne mocno oświetlone, inne w głębokim cieniu.
Kategoria wycieczka rowerowa
Kacwin - dzień piąty
-
DST
69.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rano wyruszyłam w kierunku Osturni, popatrzeć jak stamtąd wyglądają Tatry, zwiedzić tamtejszy skansen... Niestety widok błotnistej drogi mnie zniechęcił. Po wczorajszej kąpieli błotnej mam dość tutejszej gliny. Może ona jest dobra w tradycyjnym budownictwie, ale dla roweru to wróg.
W Kacwinie można obejrzeć stare spichlerze tzw sypańce.
Były one budowane z bali drewnianych oblepionych gliną.
Jeszcze jeden spichlerz. Szkoda, że zarzucono tę technologię, mniej gliny byłoby na szlakach :(
Zamiast na Słowację pojechałam przez Niedzicę, Falsztyn, Frydman do rezerwatu "Przełom Białki".
Stamtąd do skansenu "Zagroda Karkoszów" w Czarnej Górze. Niestety- czynny do 14.
W Trybszu chciałam obejrzeć szeroko rozreklamowany wielkimi tablicami w najlepszych miejscach w całej okolicy Kościół św. Elżbiety Węgierskiej.
Kościół świeżo remontowany, zamknięty na cztery spusty. Po co więc tak kosztowna akcja reklamowa?
Nieco dalej ciekawie dekorowany drewniany budynek.
Na koniec dnia, jak zwykle, ciepły posiłek w Karczmie Hajduk pod zamkiem niedzickim. Można by sądzić, że dzień nie był zbyt udany: tu zamknięte, tam błoto, brak słońca, jednak nie- przełom Białki piękny, choć nie udało mi się ukazać tego na zdjęciach, jazda bardzo przyjemna, w drodze powrotnej mogłam zapomnieć o pedałowaniu i widoki ładne po drodze, chociaż niebo szare.
Kategoria wycieczka rowerowa
Kacwin - dzień czwarty
-
DST
48.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
W nocy była burza, dziś dzień pochmurny i mżysty. Kręcę to tu, to ówdzie, niedaleko domu w obawie przed załamaniem pogody.
Powoli zaczęło się przejaśniać. Nie chcąc oddalać się zbyt daleko w tak niepewną pogodę wymyśliłam sobie szlak terenowy.
Wjechałam w teren obok niedzickiego spichlerza.
Zaczęło się pięknie.
Z jednej strony widok na Jezioro Czorsztyńskie.
Z drugiej - na Jezioro Sromowce.
Kiedy wjechałam w las coraz bardziej szlak był pozarastany i coraz bardziej błotnisty.
Wreszcie koła całkiem się zablokowały. Nie dało rady ani jechać ani prowadzić. Musiałam co parę minut zdrapywać błoto patykiem.
Żeby to chociaż było porządne, uczciwe błoto, ale to jakaś paskudna glina, lepka i nie dająca się doczyścić.
W końcu jakoś dobrnęłam do lepszej nawierzchni, potem do strumyka, gdzie rower z grubsza obmyłam.
Wieczór spędziłam na usuwaniu paskudztwa.
Kategoria wycieczka rowerowa
Kacwin - dzień trzeci
-
DST
54.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś trasa wokół Jeziora Czorsztyńskiego. Podjazd od strony Sromowców z pięknymi widokami na Tatry.
Zjazd w Czorsztynie masakryczny. Przystaję, żeby się nie zabić i pooglądać widoczny stąd zalew, Niedzicę i Tatry.
To już czorsztyński zamek.
Ruina w stanie naturalnym lecz dostosowana do bezpiecznego zwiedzania.
Mury przy tarasie widokowym.
Znów patrzę na odległe Tatry.
W dole migoce w słońcu powierzchnia jeziora.
W Czorsztynie przegapiłam skręt na Kluszkowce i pojechałam przez Krośnice nadkładając niepotrzebnie drogi ruchliwą, męczącą drogą 969.
Widoczek z trasy. Pogoda zaczyna się psuć.
W Dębnie znów zajrzałam do niefotografowalnego kościółka i zawróciłam drugim brzegiem jeziora. Na zdjęciu ujście Białki.
W drodze zjechałam do Frydmana obejrzeć zabytkowy kasztel i kościół.
Bardziej jednak zainteresowała mnie ciekawie zdobiona chata.
Okno obramowane kaflami.
Narożnik chaty.
Jeszcze Niedzica, zamykam okrążenie i wracam do Kacwina.
Kategoria wycieczka rowerowa
Kacwin - dzień drugi
-
DST
73.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś chcę przejechać się ścieżką pieszo-rowerową wzdłuż przełomu Dunajca, żeby urozmaicić sobie trasę w Czerwonym Klasztorze skręcam w prawo i kieruję się na Leśnickie Sedlo. Czerwony Klasztor piękny, trzeba się tu zatrzymać.
Zamiast zwiedzać muzeum idę jednak do karczmy, tym razem na kawę :)
Podjazd pod Sedlo wycisnął ze mnie poty, zwłaszcza, że upał zaczął doskwierać.
Pora usiąść i uzupełnić elektrolity.
Teraz przyjemny zjazd do Leśnicy. Tu zatrzymują mnie ciekawe, stare spichlerze(?)
Robi się coraz ładniej.
Strome, skaliste zbocza nad Leśnickim Potokiem.
Dojechałam do Szczawnicy. Sporo tam ładnych, zabytkowych pensjonatów, prędko jednak zmęczył mnie tłum ludzi i intensywny ruch uliczny, wróciłam więc nad Dunajec.
A tam kaczki śpią sobie spokojnie i wszystko mają w kaczym kuprze.
Gorąco, lecz miły chłód bije od wody, a w zacienionych miejscach jest wręcz chłodno.
Przełom Dunajca.
Można pontonem.
Oczywiście można barką.
Najprzyjemniej rowerem.
W górach pogoda kaprysi. Ledwo co był upał a tu ulewa i burza z piorunami. Dobrze, że byłam w pobliżu granicy i tam schowałam się pod dachem.
Lało jak z rynny.
Po burzy tęcza. Potem jeszcze krótka przejażdżka po okolicy.
Kategoria wycieczka rowerowa
Kacwin - dzień pierwszy
-
DST
61.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przywitały mnie barany. Baran też mnie pożegna- na rynku w Krakowie.
Pociągiem dojechałam do Nowego Targu, tam wsiadłam na rower. Pierwszy przystanek po drodze - kościół w Dębnie, ponoć przyjazny rowerzystom, lecz nieprzyjazny fotografującym. Szkoda, bo wnętrze piękne.
Droga prowadzi wzdłuż Jeziora Czorsztyńskiego. Frydman, Falsztyn, Niedzica i już Kacwin.
Tu zamieszkam. Loko spoko. Niedrogo, czysto, cisza, widok na Tatry Wysokie i pomniejsze górki.
Po południu przejażdżka po okolicy.
Wieczorem poznaję sąsiadów. Nie są rowerzystami, zwiedzają samochodem i pieszo, znają jednak okolicę bardzo dobrze i doradzają jak i co warto zwiedzić.
Kategoria wycieczka rowerowa