Wrzesień, 2012
Dystans całkowity: | 600.00 km (w terenie 90.00 km; 15.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 11 |
Średnio na aktywność: | 54.55 km |
Więcej statystyk |
Pora na muchomora
-
DST
37.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tym razem pomysł wycieczki wyszedł od Krzyśka. Otóż wyszukał on na mapie jaskinię w okolicach Mstowa. Nazwa ładna: Jaskinia za Kaflarnią, położenie też zachęcające, no i obok wapiennik oraz skałki. Warto było to odszukać.
Po drodze trochę marudziliśmy...
a to w kamieniołomie, gdzie piękna pogoda i znakomita widoczność zachęcała do oglądania rozległych widoków
...a to w lesie, gdyż nocny deszcz sprawił, że wreszcie pojawiły się grzyby
co prawda najwięcej było takich jak na zdjęciu lecz tych nie nakrapianych też trochę udało się nazbierać.
W końcu dotarliśmy na górę Stróżnicę i rozpoczęliśmy poszukiwania naszej jaskini.
Wapiennik odnaleźliśmy szybko.
Z krwistoczerwoną paszczą.
Gorzej z jaskinią. Kręciliśmy się po wzgórzu ze dwie godziny co najmniej.
Dopiero, kiedy zrezygnowani wracaliśmy już do rowerów, Krzysiek znalazł zasypany ziemią i kawałkami styropianu otwór. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie Jaskinia za Kaflarnią. Czemu jednak otwór zasypany?
Wieczorem jeszcze wsiadłam na rower i pojechałam do Krzyśka, gdyż trzeba było udusić i pożreć naszą zdobycz (tę bez kropek).
Kategoria wycieczka rowerowa
Drobnica tygodniowa
-
DST
48.50km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria po mieście
Niezwykły świat rosiczek
-
DST
65.00km
-
Teren
15.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś wybrałam się do Kamyka, gdzie rozpoczynała się wycieczka z LGD "Zielony Wierzchołek Śląska". Organizatorzy po raz kolejny dowiedli, że potrafią pokazać coś nowego nawet tym osobom, które jeżdżą od lat i dobrze znają okolice Częstochowy.
Dla mnie czymś nowym było śródleśne uroczysko z grupą stawów hodowlanych.
W parku przyklasztornym w Kopcu co prawda byłam nie raz. Tym razem jednak jeden z księży salezjanów opowiadał nam o historii tego miejsca.
Teraz dopiero zrozumiałam ciekawe ukształtowanie terenu- otóż kiedyś był tu zamek z fosą, z wałami obronnymi...
Jednak największe wrażenie wywarło na mnie torfowisko w Dolinie Kocinki, gdzie po raz pierwszy w życiu mogłam obejrzeć rosiczki w naturalnych warunkach. Egzemplarze, które tam dostrzegłam były bardzo drobniutkie lecz o fascynującej urodzie.
Nie wiem, czy ta roślinka jest stulona, gdyż złapała owada, czy może po prostu więdnie z nastaniem jesieni. Będę tu zaglądała częściej.
Jest tu wygodny pomost, owady nie dokuczają zbytnio, nawet udało mi się skosztować trochę żurawin :)
Na koniec trafiliśmy na Folwark Consonni gdzie gospodarz uraczył nas interesującą opowieścią o swojej firmie i idei slow food oraz pysznym posiłkiem. W tym miejscu warto dodać, że było nas ponad sto osób :)
Kategoria wycieczka rowerowa
Brak zdecydowania
-
DST
53.00km
-
Teren
10.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Będzie padało? Raczej tak, może jednak uda się ominąć mocniejsze opady?
A może nie będzie padało? Jechać, nie jechać? Tak się miotałam od wczoraj aż się zamotałam i rano nie mogłam zebrać się na czas. Wyjechałam z niejasnym planem, że może uda mi się dogonić grupę (KKTA) w Kaletach lub w Tarnowskich Górach. Gdy dojechałam do Starczy powiedziałam sobie... dość, to nie ma sensu. Zimno, mokro i do domu coraz dalej.
Zawróciłam do Hutek i stwierdziłam, że skoro już tu jestem to warto wjechać w las, bo lasy piękne w okolicy, a w międzyczasie może padać przestanie.
W lesie rzeczywiście jakby bardziej sucho. Warto sprawdzić, czy grzyby rosną.
Rosną, pewnie, że tak. Zwłaszcza te czerwone.
Liście też się czerwienią, kolorowo się robi. Pochodziłam trochę po lesie - buty przemokły. Jednak wracam. Po południu może być ładnie lecz już zdążyłam się wyziębić.
W domu poczułam gorąco, dreszcze, wzięłam więc dwie aspiryny i do łóżka.
Przespałam kilka godzin, teraz wstałam i znów mam dylemat: jechać jutro czy nie jechać?
Kategoria wycieczka rowerowa
Drobnica tygodniowa
-
DST
55.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria po mieście
Na Babią Górę
-
DST
65.00km
-
Teren
20.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ten sezon powoli lecz nieuchronnie przechyla się w stronę zimnych i krótkich dni oraz śliskich i grząskich nawierzchni warto byłoby więc ruszyć się gdzieś dalej niż do nieśmiertelnego Olsztyna czy Mstowa. Wspólne wyjazdy z Krzarą były w tym roku rzadkie i niedalekie. Zawsze decydowały względy zawodowe: albo zawody Nordic Walking, albo biegowe, albo rolkowe, a ja w związku z powyższym wciąż przeżywałam zawody (może nie miłosne, ale przynajmniej natury towarzyskiej). Tym razem względy zawodowe (te związane z pracą) uniemożliwiły realizację planów zawodowych (tych sportowych), na czym skorzystałam ja, zyskując towarzystwo na niedzielny wypad. Usłyszałam, że mam coś znaleźć, pod warunkiem, żeby było nie za daleko. Siadłam więc nad mapą i wymyśliłam - Babia Góra i pobliskie skałki. Powiedziałam o tym Krzyśkowi. Spojrzał na mapę i znalazł Babią Górę w okolicy. Lecz inną. Początkowo było to przyczyną nieporozumienia, wkrótce rzecz się wyjaśniła i trzeba było wybrać między jedną i drugą. Stanęło na mojej Babiej Górze, koło Przybynowa- raz, że ja też jestem baba, dwa, ze względu na skałki.
Po drodze spotykamy znajomych rowerzystów. Nie omieszkałam pochwalić się, że jadę na Babią Górę. Chyba im zaimponowałam ;)
Jechaliśmy dębowcówką, a potem zielonym szlakiem. Typowe jurajskie klimaty. Wciąż można tu znaleźć takie urokliwe chałupy i zabudowania gospodarcze.
Gdy znaleźliśmy się w pobliżu naszego celu teren zrobił się naprawdę dziki. Trzeba było już zejść z rowerów. Gęstwa kolczastych krzaków utrudniała dojście i przesłaniała widoki
Dotarliśmy do Mrowianki Większej. Ta skała warta była poniesionych trudów.
Ciekawe schronisko skalne.
I najciekawsze - jaskinia o której nigdzie nie ma informacji. Ślady w postaci świeżo usypanej ziemi, wiader itp świadczą o tym, że ktoś usiłuje poszerzyć jej korytarze. Tak byliśmy zadowoleni z naszego odkrycia, że zrezygnowaliśmy już z Babiej Góry. Nie ucieknie. Trzeba było wrócić do rowerów. Okazało się to wcale nie takie proste. Po dłuższym błądzeniu jednak się udało.
Na koniec fotka gałęzi jabłoni rosnącej przy skałce. Skąd ona tam się wzięła?
Kategoria wycieczka rowerowa
Drobnica tygodniowa
-
DST
55.50km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria po mieście
Ptaki gubią pióra
-
DST
47.00km
-
Teren
25.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Może mi się zdaje, może to tylko kwestia nastroju, lecz wszędzie po drodze znajdowałam ptasie pióra.
Wczoraj pracowałam, odpuściłam więc wycieczkę z KKTA do Pławniowic. Dziś mogłam wybierać - wycieczkę z Bartexem do Przybynowa lub z Grześkiem do Ewiny. Odpuściłam jedno i drugie. Jestem zmęczona i zwyczajnie mi się nie chce.
Wyspałam się, odczekałam aż pogoda się poprawi i koło południa pojechałam wzdłuż Warty. Niski stan wody na Warcie, cała droga aż do mostu w Jaskrowie jest przejezdna, bez błota i kałuż.
Omijałam dziś asfalty, puściłam się w piaszczystą dróżkę aż na Sowie Kąty, a stamtąd dalej terenem wprost na krasowe jeziorko w Kusiętach. Rzadko tam jeżdżę, gdyż okolica jest mocno błotnista. Dziś jest wyjątkowo sucho. Samo to jeziorko i sąsiadujący z nim uwał stanowią ciekawy twór geologiczny (prawdopodobnie pod nimi istnieje rozległy system jaskiniowy), natomiast dla oka laika jest to niezbyt czytelne, zakryte bujną roślinnością.
Oczywiście przy jeziorku też piórka się znalazły.
Pajęcze nitki. Babie lato?
O Olsztyn oczywiście też zahaczyłam. Odnowiony rynek jest nijaki, bez klimatu, nazbyt rozległy. Może ludzie jakoś tę płaszczyznę zagospodarują i ożywią. Na razie jest kaszana.
Wracałam przez Góry Towarne. Słoneczna pogoda przyciągnęła tu wielu turystów.
Po drodze w mieście też ptasie pióra. Te znam - to gołębie.
Kategoria wycieczka rowerowa
Drobnica tygodniowa
-
DST
53.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria po mieście
Tu mnie jeszcze nie było
-
DST
109.00km
-
Teren
20.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Owszem byłam w Wieluniu, byłam w okolicach Wielunia, lecz na północ od Wielunia jeszcze mnie nie widziano. Do dziś.
Trasę wymyślił Bugs. Grzesiek zawiózł nas samochodem do Wielunia, skąd rozpoczęliśmy rowerowanie.
Na trasie stara cukiernia i dwie gorzelnie.
Jedna w Czarnożyłach, a przy niej ciekawy budynek, przypomina bardziej mały dworek niż obiekt przemysłowy. Tu nieczynne, jedźmy dalej ;)
W Świątkowicach piękny dwór drewniany. Niestety, nie możemy go obejrzeć. Jedynie psie pyski zza bramy.
W Wieruszowie klasztor i kościół OO Paulinów.
Wnętrze robi wrażenie.
Pan Jezus Pięciorański.
Jeden z bocznych ołtarzy.
I jeszcze jeden.
Nadal Wieruszów - kościółek Św. Rocha.
Kościół w Łagiewnikach, jeden z wielu drewnianych kościółków oglądanych dziś na szlaku.
Ludowa rzeźba przy kościele w Wiktorowie.
Nie każdemu odpowiada pełna prostoty uroda drewnianych kościółków. Tutaj ktoś pracowicie stara się "upiększyć" zabytkową świątynię w Starym Ochędzynie.
Pałaców na trasie też kilka zwiedzaliśmy. Wspomnę najładniejszy (a przynajmniej obecnie w najlepszym stanie) w Sokolnikach. Teraz jest w nim hotel i restauracja.
Kategoria wycieczka rowerowa