Wielka(?) dziura
-
DST
87.00km
-
Teren
15.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tego dnia Krzara miał bogate plany rodzinne, wybrałam się więc sama. Wymyśliłam, że pokręcę się po leśnych ścieżkach tempem emeryckim, do woli podpatrując wszystko to, co kwitnie, zieleni się, fruwa, pełza, świergoli...
Kwiatów coraz większa rozmaitość.
Poletko pierwiosnkowe.
Leśny fiołek.
Wkrótce jednak zaczęłam marznąć. Może dzień nie był taki chłodny, lecz ja ubrałam się nazbyt optymistycznie. Stwierdziłam, że jeśli wjadę na asfalt, to łatwiej będzie mi osiągnąć rozgrzewające tempo jazdy, a i słoneczko może mnie dopieści. Przypomniało mi się co mówił znajomy, że spuszczono wodę ze stawu Amerykan i w tym miejscu jest teraz wielka dziura. Ruszyłam więc do Złotego Potoku.
Po drodze, w Olsztynie zatrzymałam się przy pozostałościach po spalonym budynku. Nie wiem, co to był za budynek.
Tak już się przyzwyczaiłam do tego widoku tej ruinki, że dla mnie wrosła już w olsztyński krajobraz.
No i to już Amerykan. Wielka dziura? Wielka dziura to jest koło Bełchatowa. A ta na pół wyschnięta kałuża? No, owszem - czegoś tu brak.
W Janowie placek po węgiersku w ulubionej knajpce i powrót.
Jeszcze po drodze zahaczyłam o Góry Towarne.
Jeszcze kolejne kwiatki i kolejny wypadzik rowerowy dobiegł końca.
Kategoria wycieczka rowerowa
komentarze
Pozdrawiam
Komin w ruince ma ładny kształt.
Dobija mnie to zimno... Prognozy tez nie są zbyt optymistyczne...