Super warun
-
DST
49.00km
-
Teren
30.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
W czwartek Grzesiek zadzwonił z propozycją wyjazdu pod Kraków na sobotę. Prognozy pogody wspaniałe, jak tu nie skorzystać.
Pojechaliśmy do Sąspowa samochodem i rowerami najpierw pod Pieskową Skałę, potem rozdzieliliśmy się i każde z nas realizowało swój program. Ja pojechałam bez planu, gdzie oczy poniosą.
Najpierw w Dolinę Prądnika, póki jeszcze nie zaleją jej tłumy turystów. Poranne mgły zalegały nad łąkami.
Wdrapałam się na taras widokowy, z którego można popatrzeć na Ojców z góry i dowiedzieć się, co jak się nazywa.
Stawy hodowlane.
Ciekawy budynek. To Jonaszówka?
Pokręciłam się jeszcze tu i ówdzie i ruszyłam w stronę Doliny Kluczwody.
Na polanie biwak grupy młodych rowerzystów.
Wody tu nie brak, ani błota, lecz może trochę mniej niż zazwyczaj.
Dużo tu ciekawych skał i jaskiń. To prawdopodobnie Guckowa Baszta. Trzeba będzie kiedyś przyjechać na dłużej.
Z Doliny Kluczwody ruszyłam w stronę Bramy Bolechowickiej. Pod zadaszeniem na punkcie widokowym zjadłam kanapki i ruszyłam dalej.
Wjechałam na nieznane mi dotąd szlaki, kierując się "na nosa" w stronę Doliny Będkowskiej.
W pewnym momencie ścieżka się skończyła, na stromym zboczu wąwozu. Jakoś rower sprowadziłam. Niestety, okazało się, że to już końcówka Doliny Będkowskiej. Nie było sensu wracać się, więc udałam się w okolice Zawyjrzału, zwiedzić pobliskie skałki.
To Skała Grodzisko, kiedyś uznawana za najwyższe miejsce na Jurze.
Najwyższa, czy nie, jest tu trochę ładnych ostańców.
Trzeba było już zbierać się do samochodu. Po drodze do Sąspowa jeszcze na chwilę zatrzymała mnie uliczka ptasich domków. Ciekawe, czy są zamieszkane?
Kategoria wycieczka rowerowa
komentarze
Fajnie przynajmniej zobaczyć je na fotkach:)
Pogoda wczoraj była rzeczywiście fantastyczna... :)
Niestety, kolejne godziny walczyłam z migreną, i tyle z tego miałam... Dobrze popatrzeć na piękno :)