W poszukiwaniu Pana Karpia
-
DST
109.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pociągiem do Dąbrowy Górniczej, tam siadam na rower, kierunek: Dolina Karpia.
Jeszcze w pociągu spotykam młodą rowerzystkę jadącą na zawody do Jaworzna. Okazuje się, że też prowadzi bloga na bikestats, to jestmoc. Wobec tego do Jaworzna jedziemy razem :)
Ledwo się rozstałyśmy spostrzegłam, że z koła uszło mi powietrze. Już zaczęłam zgrzytać zębami na myśl o wymianie dętki (oj, nie lubię), ale pomyślałam "a może wystarczy dopompować?" No i szczęśliwie wystarczyło.
Jadę przez Chrzanów.
Zmienił się bardzo od czasu mojej ostatniej bytności, na korzyść. Zagospodarowany rynek, odremontowane kamieniczki, czysto. Nabrałam chęci na posiłek. Pierogi pod parasolami były smaczne i tanie.
To już Dolina Karpia i Zator.
Nie tylko Pan Karp tu pomieszkiwał. Byli tu także Piastowie. No, ale o tym wspaniale napisał na swoim blogu Kajman.
Ładna płaskorzeźba na murze oficyny zamku.
Skoro już wspomniałam Kajmana, nie sposób pominąć płytę nagrobną z krzyżem i czaszką, choć nie jestem pewna, czy w tym przypadku symbolika jest taka sama jak odnośnie krzyży przydrożnych.
Miałam ochotę dłużej pokręcić wśród stawów hodowlanych lecz mój czas był dość ograniczony z uwagi na powrót koleją. Ja tu jeszcze przyjadę. Na kilka dni.
Tym razem ruszyłam w stronę Osieka. Po drodze oczywiście kolejne stawy, a w Osieku ciekawy pałac Rudzińskich przebudowany w połowie XIX wieku w orientalnym stylu.
Teraz już pora kierować się na pociąg do Oświęcimia. Po drodze znowu: stawy, stawy, stawy...
Panie Karpiu, mam dla pana dobrą wiadomość: najadłam się pierogami ze szpinakiem, bądź zdrów!
Oświęcim. Brak czasu na zwiedzanie. Wsiadam w pociąg do Trzebini. W Trzebini przesiadka i kogo spotykam? Poisonka. Wraca z Krakowa, właśnie przejechał 170 km ze średnią powyżej 26 km/godz. Szczęka opada!
Kategoria wycieczka rowerowa
komentarze