Pechowiec dnia
-
DST
83.00km
-
Teren
35.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zaczęło się mocno: efektownym lotem przez kierownicę z twardym lądowaniem twarzą na betonie. Proszę Krzyśka, żeby po takim wypadku wrócił do domu, zdezynfekował skaleczenia. Nie, jedziemy. No, dobrze. Przecież go nie zmuszę.
Jedziemy do Boronowa, gdzie zaczyna się trasa wycieczki zorganizowanej przez Bractwo Kuźnic.
Trasa niemal w całości poprowadzona jest pięknymi, leśnymi dróżkami.
Na którejś z tych pięknych dróżek ostry kamień, a może kawałek metalu uszkodził oponę i przedziurawił dętkę. Czyją dętkę? Oczywiście Krzyśka.
Jedziemy dalej. Przed tygodniem nad Jeziorem w Jeziorze zauroczyły mnie wełnianki. Dziś spotykam ja znowu. Tym razem nad Jeziorkiem.
Porost wokół gałązki owinął się niczym kokon.
Słodziutkie niezapominajki podkreślają sielski klimat wycieczki.
Na koniec organizatorzy częstują nas smacznym posiłkiem. Wracamy.
Przygody jednak się nie skończyły. Już w Częstochowie, na ostatnich kilometrach następna kicha. Czyja? Oczywiście Krzyśka, największego pechowca dnia.
Kategoria wycieczka rowerowa
komentarze
Pozdrawiam
Zgadzam się z Kajmanem, lepiej nie wychodzić.
Ja już po drugim razie bym się wycofała, lepiej nie kusić losu.
Zdrowiej Krzara.
Krzysiowi nic nie będzie. On jest z tych, o których mówią "gniotsa nie łamiotsa"!
dzięki Iwonko za samerytańską pomoc