Kalosze
-
DST
93.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
W planach Jaskinia Trzebniowska. Wiele sobie po niej obiecuję, zwłaszcza pociągają mnie widziane wcześniej bajkowe zdjęcia jeziorka. W jeziorku brodziła jakaś dziewczyna w kombinezonie i kaloszach, Trudno - kombinezonu z dnia na dzień nie zdobędę, ale kalosze trzeba mieć. Wieczorem umawiam się z Krzarą na wyjazd. Rano pakuję rzeczy w plecak - nie da rady. Jeden kalosz wchodzi, drugi za nic nie chce się zmieścić. Dzwonię do Krzyśka- obiecuje zabrać jeden kalosz. Dobra nasza. Jedziemy.
Krzysiek chce podejść do jaskini od strony Trzebniowa.
Widoczek z Trzebniowa. Drzewo wmurowane w ogrodzenie przypomina kapliczkę, przed nią znieruchomiał kamienny pokłon.
W drodze do jaskini trochę błądzimy, lecz to błądzenie to sama przyjemność. Jura w tych okolicach jest piękna, choć rzadziej odwiedzana.
To już góra Bukowie z charakterystycznym krzyżem, przy którym modlą się pustelnicy z pobliskiej Czatachowy. Nieco poniżej szczytu znajduje się nasza jaskinia.
Jest - wejście do Jaskini Trzebniowskiej. Z początku bardzo nawet obszerne.
Wkrótce robi się wąskie. Trzeba też wspiąć się nieco w śliskiej od błota szczelinie.
Ale już jest - jeziorko. Raczej miniaturka jeziorkowa. No cóż, może krasnale mogłyby po nim przejść. Nie szkodzi - pięknie jest.
Następne jeziorko. Jeszcze mniejsze.
Idziemy dalej. Jest jeszcze jedno ciekawe odgałęzienie.
Pola ryżowe (o ile się nie mylę).
Poobłamywane stalaktyty połyskują kropelkami wody.
Śpiący nietoperz.
Trzeba było trochę się poczołgać w ciasnym tunelu. A kalosze? Nie przydały się, ale miały fajną wycieczkę.
Kategoria wycieczka rowerowa
komentarze
Ja po takich wyprawach jestem zazwyczaj totalnie upierniczony
Nie wiedziałem, że w jaskiniach jury jest taka ładna szata naciekowa:)
Pozdrowienia
Piękne te mikrojeziorka!
Jaskinie są fascynujące!