Nie chciało mi się
-
DST
47.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
To miała być dłuższa wycieczka. Jednak odpuściłam. Krzara umówił się z Sikorem, wiedziałam, że tempo będzie ostre, o wiele zbyt mocne dla mnie. Koło południa, gdy wyjrzało słońce, stwierdziłam, że jednak nie wysiedzę w domu i ruszyłam w stronę Olsztyna wypatrując po drodze, czy coś zielonego spod śniegu się nie przebija. Ledwo ruszyłam, dzwoni Krzysiek wracający już w stronę domu i umawiamy się w Olsztynie, w Barze Leśnym. Tam, jak zwykle, są rowerzyści, wśród nich znajomy Jacek, którego dotąd kojarzyłam nie z rowerem, lecz z biegówkami. Miła pogaducha i dalej w drogę. Niedaleko, w Góry Sokole. Warunki w terenie ciężkie, wracamy więc pod Biakło.
Tu zostawiamy rowery i spacerkiem pod szczyt.
Nie tracę nadziei i wciąż szukam śladów wiosny między skałkami.
Nawet zeszłoroczny koper napawa mnie jakąś otuchą.
Słońce to świeci, to chowa się za chmurami rzucając szare cienie na śnieg.
Wreszcie na skałkach znajdujemy coś żywego, ale czy to nowe przyrosty, czy takie przetrwały pod śniegiem - nie wiem.
Krokusy. Chciałabym móc napisać, że znalazłam je na zboczu. Niestety nie, były pod wiejskim płotem, pieczołowicie posadzone ludzką ręką, ale cóż, lepsza taka wiosna niż żadna.
Kategoria wycieczka rowerowa
komentarze
Pozdrawiam ciepło.
Rojniki śliczne :) Lubie te roślinki :)
A krokusy piękną nasyconą barwę mają :)
I rzeczywiście to zdjęcie Krzary wśród skał jest świetne!