Miała być Moszna
-
DST
96.00km
-
Teren
20.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jak zwykle w porze kwitnienia azalii wybierałam się do Moszny i jak zwykle na przeszkodzie stanęły mi moje własne
imieniny. Do ostatniej chwili miałam nadzieję, że tym razem uda się pogodzić i jedno i drugie i czwarte, niestety - znów nie wyszło. Prognozy straszyły deszczem, jednak postanowiłam pokręcić choć trochę w pobliżu Częstochowy, żeby zapewnić sobie możliwość szybkiego powrotu do domu. Najpierw skierowałam się na Kłobuck, potem ruszyłam do Kamyka, gdzie trafiłam na odpust. Zapatrzyłam się chwilę na odlotowe balony. Odlotowe, bo wiatr tak nimi szarpał, że fruwały jak w wesołym miasteczku.
Z Kamyka przez Ostrowy do Borowej, gdzie przyciągnął moją uwagę dom na palach w pobliżu Liswarty. Dalej wjechałam w las i zaczęłam trochę błądzić, na dodatek zjechany napęd dawał o sobie znać przy każdym nieco większym obciążeniu. W końcu jakoś udało mi się wyjechać w pobliżu Prusicka i skierowałam się z powrotem na Ostrowy. Słoneczna pogoda skłoniła mnie żeby zrobić tam dłuższą przerwę.
Kwitnące żarnowce.
Różnorodne liście utworzyły koronkowe obramowanie zalewu.
Wracałam przez Kopiec i jak zwykle zajrzałam do przyklasztornego parku, gdzie spokojny strumyk w niczym nie przypomina tego groźnego żywiołu który tak nami ostatnio wstrząsnął.
Już przed samym domem spadł mi łańcuch, akurat w momencie gdy chciałam przyspieszyć na skrzyżowaniu. Nieprzyjemna sytuacja, na szczęście nic się nie stało. Pora wybrać się do mechanika.
Kategoria wycieczka rowerowa
komentarze
A serio, to życzę Ci wielu miłych chwil, nie tylko rowerowych :)
PS
Na wpis poczekam ;)